Pankejki z gruszką na trudne poranki

Czasem tak jest, że życie prywatne za bardzo chce się mieszać z pracą. Człowiekowi wtedy głowa puchnie od nadmiaru myśli i nadchodzi silna potrzeba zajęcia czymś niespokojnych dłoni. U mnie zawsze sprawdza się praca w ogrodzie, gdzie mogę się zaszyć ze swoimi dylematami. A jeśli pogoda lub pora dnia jest niesprzyjająca, kończę w kuchni- na przykład przez pół nocy smażąc mus mirabelkowy, którym wkrótce się z pewnością podzielę. Ale dziś chcę zaprosić na śniadanie. W sam raz na przedjesienne chłodne poranki. W sam raz na poranne przemyślenia, bo przy robieniu tych błyskawicznych i pysznych placuszków można spokojnie myśleć o niebieskich migdałach. Placki i tak wyjdą.
Przyznam, że do ogrodu też zajrzałam- wsadziłam goździka brodatego, który czekał na to już miesiąc. Znalazł sobie miejsce koło hamaka i w założeniu ma za rok odbić i umilić nam ten zakątek ogrodu. Takie małe wyzwanie ogrodowe, ale aura ogrodu zadziałała. Cisza, spokój, ptaki śpiewają, ostatnie motyle latają- i człowiek jest od razu bardziej zrównoważony.
Przy okazji wizyty w ogrodzie można też zerwać gruszkę, która potem skończy w śniadaniowych pankejkach Jamiego Olivera. Niewiele pracy więcej a zamiast banalnej kanapki z twarożkiem i pomidorem (to zwyczajowe śniadanie mistrzów w moim wykonaniu) możemy zajadać się ciepłymi placuszkami. Ja się dałam skusić!

ŚNIADANIOWE PLACUSZKI Z GRUSZKĄ

1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka mleka
1 jajko
szczypta soli
1 gruszka
tłuszcz do smażenia
syrop klonowy lub lejący miód do podania

Gruszkę trzemy na tarce o grubych oczkach (ze skórką i ogryzkiem). Mąkę, proszek, mleko, sól i jajko mieszamy miotełką albo mikserem do uzyskania jednolitej masy. Dodajemy startą gruszkę. Na rozgrzanej, natłuszczonej patelni smażymy placki z dwóch stron na złoty kolor. Jemy na ciepło, polane syropem klonowym. Jamie podawał je z gęstym  jogurtem i miodem- to też musi być cudowna kombinacja.
 
To są bardzo delikatne placuszki- w sam raz dla mnie, bo nie lubię intensywnych smaków rano. Pachną lekko gruszką i mają aksamitną konsystencję. Najlepsze są na ciepło, ale jeśli zostaną, to zimne też mają swój urok, podjadane cichcem z talerza w ciągu dnia. Polecam wszystkim, którzy potrzebują umilić sobie szare poranki. Po zjedzeniu takich placków ciężko być marudnym:)

Komentarze

  1. Hehe mogłabym mieć często trudne poranki a wszystko dla tych cudnych placków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Myślę, że te placki w te dobre poranki też się z łatwością wpiszą!

      Usuń
  2. Dziękuję za propozycję, na pewno obczaję:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię wszystkie wariacje na temat placków i mam okrutną satysfakcję, jak mi się uda je ładnie usmażyć (nie jestem mistrzem w tej dziedzinie, dlatego zwykle smażę malutkie, żeby łatwo je było przewrócić :)). Z gruszką jeszcze nie próbowałam, ale zaraz gruszek będzie u mnie sporo, mam taką nadzieję, to którejś soboty wykorzystam przepis. Na ostatnim zdjęciu wyglądają trochę jak gąbczaste spody grzybów :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tą swoją gąbczastością wpisują się w grzybowy sezon:) A placuszki najlepsze są takie małe na kilka kęsów- można je wtedy bardzo efektywnie pochłonąć:) Czekam na relację jak gruszkowość zasmakowała w plackach:)

      Usuń

Prześlij komentarz