Pączki wrocławsko-lwowskie


Pączek kusiciel
Nie mogłam wybrać gorszego momentu na robienie pączków. W poście i na wiosnę, kiedy przed latem dobrze byłoby zrzucić zbędne fałdki. Ale stało się i muszę przyznać z ciężkim sumieniem, że zaliczyłam o pączka za dużo- a może i o dwa...
Na przepis trafiłam przez przypadek, czytając o wrocławskiej dzielnicy Nadodrze. Jako dziecko mieszkałam po sąsiedzku: w Śródmieściu, i dobrze znam klimaty starego Wrocławia. Przedwojenne kamienice, małe sklepiki, podwórka, na których jedyną atrakcją był trzepak. Wiem, że pomimo odnowionych fasad, ten świat, jednocześnie szaro-brudny i kolorowy, dalej istnieje. Niestety wiele miejsc zniknęło już z mapy miasta. Wytwórnia ciastek na ul. Nowowiejskiej, która rozsiewała po okolicy cudowny waniliowy aromat. Browar piastowski, w którym byłam na wycieczce z przedszkola (nie było degustacji:)). Księgarnia Marco Polo na Wyszyńskiego (chociaż moja mama do dziś mówi 'na Wieczorka'), gdzie był piękny niebieski mural. Im więcej takich miejsc zostaje zastąpionych bankami, tym bardziej cieszą inicjatywy takie jak "Specjały Nadodrza".
Jest to akcja, która promuje lokalne smaki tej właśnie dzielnicy i jednocześnie, w ramach projektu "Stallone i Szapołowska też zdmuchnęli 60 świeczek", aktywizuje zamieszkujących ją seniorów. Na przykład angażując starsze panie w pieczenie 600 pączków. I to pączków nie byle jakich.
Podobno przed wojną to właśnie takie pączki królowały na wrocławskich stołach w Tłusty Czwartek. Receptura została odtworzona we współpracy z historykiem Grzegorzem Soblem (patrz linki na dole), a jej najciekawszym punktem jest nadzienie- śliwkowo-cynamonowe. Kiedy tylko zobaczyłam przepis, wiedziałam, że muszę je zrobić. KonQbek zajął się stroną logistyczną i zdobył drożdże, cukier puder i smalec (dieta...). Śliweczki mieliśmy własne, zrobione tego lata.
Śliwki w słoik zaklęte:)
 Potrzebne
30g świeżych drożdży
trochę ciepłego mleka lub wody, mąki i cukru na przygotowanie zaczynu
500g mąki
1 jajko
200ml mleka
50g masła
40g cukru
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka rumu
dżem śliwkowy
smalec do smażenia
cukier puder
mielony cynamon 
Z drożdży, mleka (wody), mąki i cukru przygotowujemy zaczyn. Mieszamy dość dobrze, aby miał konsystencję podobną do śmietany i odstawiamy w ciepłe miejsce, najlepiej pod przykryciem. Masło rozpuszczamy. Kiedy zaczyn zwiększy objętość, dodajemy go do przesianej mąki, razem z mlekiem, jajkiem, cukrem i solą. Mieszamy, dodajemy rozpuszczone masło i rum. Otrzymane ciasto stawiamy w ciepłym, spokojnym miejscu pod ściereczką i czekamy aż podwoi swoją objętość (nie zaglądamy zbyt często, żeby nie opadło:)). Kiedy ciasto urośnie, wylewamy je na stolnicę i wyrabiamy aż przestanie się kleić- warto mieć w pogotowiu mąkę i co jakiś czas oprószać stolnicę. Z ilością mąki trzeba jednak uważać, bo jeśli jest jej za dużo to pączki wychodzą zbyt twarde. Wyrobione ciasto formujemy w wałek grubości 2cm (nie jest to takie proste, bo jest ono dość sprężyste:)) i dzielimy na 4-5cm kawałki. Kawałki przykrywamy ścierką i zostawiamy na 10min do wyrośnięcia. Następnie z kawałków formujemy placuszki, oprószamy je z jednej strony cynamonem i dajemy łyżeczkę (lub mniej) dżemu. Końce placuszka zbieramy delikatnie u góry, tak żeby dżem nie wypłynął, zlepiamy i rękami formujemy zgrabną kulkę. Surowe pączki zostawiamy jeszcze na kilka minut do wyrośnięcia. Ważne jest, żeby nie pominąć etapu rośnięcia, bo w przeciwnym razie jest duża szansa na zakalec w pączku. W garnku (może być mały, wtedy usmażymy mniej pączków na raz) rozgrzewamy smalec- na tyle, żeby pączki swobodnie w nim pływały. Sprawdzamy czy tłuszcz jest wystarczająco gorący (wrzucony okruch ciasta powoduje bąblowanie) i wrzucamy pączki. Smażymy na ciemnozłoty kolor, z jednej a potem z drugiej strony- dobrze przeznaczyć pierwszy pączek na test, sprawdzić czy dobrze się upiekł i w razie czego dostosować czas smażenia. Nasz pierwszy był zakalcem. Gotowe pączki osuszyć na papierowym ręczniku i, jak wystygną, posypać cukrem pudrem. W naszym przypadku, w wyniku szczęśliwej pomyłki, był to cukier waniliowy- polecam! 
Pączki są bardzo proste w wykonaniu, potrzeba tylko nieco wyczucia w smażeniu. Myślę, że następnym razem zrezygnujemy ze smalcu na rzecz jakiegoś oleju roślinnego- woń smalcu jest dość specyficzna i na długo zostaje w domu. Myślę też, że przy zastosowaniu bardziej wytrawnych powideł (nasz dżemik jest bardzo słodki) trzeba dodać trochę więcej cukru do ciasta, bo jest bardzo delikatne w smaku.
 W takiej aurze jak dzisiaj- sypie śniegiem od piętnastej- nie ma nic piękniejszego od filiżanki gorzkiej kawy i ciepłego, pachnącego cynamonem pączka z chrupiącą skórką. Jak grzeszyć to na całego!
Ten pączek ma na pewno bogate wnętrze
Na zakończenie kilka linków o Nadodrzu i wspomnianych przeze mnie projektach:

Komentarze